5 października 1920 r. Wsi spokojna, wsi wesoła – o wyższości prowincji nad miastem
Ucieczka z miasta na wieś – dostrzegacie wokół siebie ludzi, którzy decydują się na ten krok? Według badań coraz więcej Polaków chce mieszkać na prowincji, a nie w metropolii. A jak było sto lat temu? Wszystko zdaje się przemawiać za tym, że po okresie urbanizacji zacznie się u nas okres rustyfikacji, przesiedlenia mas ludności z wielkich miast na wieś i do miasteczek – taką prognozę, która urzeczywistnia się na naszych oczach, stworzono w 1920 r.!

Autor tekstu, który ukazał się równo sto lat temu na łamach „Rzeczpospolitej”, pisał o wielkim kryzysie mieszkaniowym. Szacował, że w wyniku kilku lat wojen, które przetoczyły się przez Polskę, zniszczonych zostało ponad 350 tys. domów. Przeludnienie kamienic w miastach skutkowało m.in. wzrostem zachorowalności na choroby zakaźne i zgonów z ich powodu. Publicysta słusznie zakładał, że po wojennych zawieruchach wreszcie (przynajmniej na jakiś czas) nastanie pokój. Tysiące młodych ludzi wróci do normalnego życia, zechce założyć ogniska domowe, stworzyć własne rodziny. Gdzie się one podzieją, jak urządzą swoje życie? – zastanawiał się.
Jednym z rozwiązań, które wydały mu się ciekawe, było postawienie na budownictwo domów na wsiach i w miasteczkach. Sygnałem takiego trendu miał być fakt, że w całym kraju zapowiadano powstanie fabryk wytwarzających materiały budowlane – przy poparciu Ministerstwa Robót Publicznych. Przedsiębiorcy woleli stawiać nowe zakłady na prowincji, a w wielkich miastach uruchamiać wyłącznie przedstawicielstwa handlowe.
Podobny trend obserwujemy dziś – strefy przemysłowe lokowane są często na prowincji. Rozwój gospodarczy przyciąga inwestycje w infrastrukturę, i tę rozumianą dosłownie (drogi, chodniki, oczyszczalnie ścieków), i społeczną (sklepy, szkoły, domy kultury, biblioteki). Właśnie takiego obrotu sprawy spodziewał się publicysta „Rzeczpospolitej”: Zamożna, kulturalna wieś potrzebuje lokalnych centrów, gdzieby można nabyć potrzebne jej artykuły, znaleźć pomoc lekarską, prawną, znaleźć szkoły i książki.

W 1920 r. coraz bardziej rozkręcała się parcelacja wielkich majątków (państwowych i prywatnych). Polska ma zamienić się stopniowo w kraj farmerów, właścicieli drobnych 15-25 morgowych gospodarstw [8,4–14 ha – przyp. red.] – prorokował autor tekstu. Co ciekawe, dziś za drobne gospodarstwa uchodzą te o powierzchni do 5 ha. A wielu mieszczuchom, którzy rozpoczynają życie na wsi, do pełni szczęścia wystarcza działka licząca kilka arów…

Na koniec jeszcze jeden cytat, który równie dobrze mógłby się ukazać we współczesnej prasie: Ci wszyscy, którzy mieszkają po miastach dlatego tylko, że w nich można żyć kulturalnie względnie za tanie pieniądze, dla tych samych powodów muszą emigrować na wieś lub do miasteczek. Wielkie miasta nie są bynajmniej ostatniem słowem cywilizacji, przeciwnie, powszechnie zauważyć się daje tendencje do zamieszkiwania w okolicach podmiejskich, w dali od miejskiego gwaru i miejskich antyhigienicznych warunków życia. I szersze sfery muszą zrozumieć, że Polska to nie Warszawa, nie wielkie miasto, lecz właśnie wieś i służące jej potrzebom miasteczko. W tym kierunku winien się zacząć ruch przesiedleńczy, gdyż jest on koniecznością dziejową.